Dyskusja:


Kosmos jest ciekawy jak widać, zobacz sam
Bog byl jest i bedzie zawsze i wszedzie. Film nawet fajny ale kto wie, jak tam jest naprawde..
Pseudonaukowe pierdzielenie i przypuszczenia...
240p unlike...
Fajne ale grafika do dupy :(
Teraz już wiem czemu myśl o przestrzeni kosmicznej tak mnie upaja. :)
POWTÓRNE  PRZYJŚCIE  JEZ-U.S.A.  CHRYST-U.S.A.
www.ZERUBARIEL.com

APOKALIPSA 3:12
Nowe  Imię  moje, ZERUBARIEL
Zawsze zastanawia mnie czemu do cholery przy takich tematach jest pełno świrów od "bogów, diabłów i smoków" !
Wypierdalać !!!
To miejsce nauki,a nie wymysłów ludzkich.
Też kiedyś nie znałem odpowiedzi na wiele pytań i byłem zagubioną osobą. Udało mi się jednak z pomocą Boga Go odnaleźć. Pomógł mi na moje problemy, uzależnienia i udzielił odpowiedzi na moje pytania. Jeśli świat w którym żyjesz według Ciebie staje się coraz gorszy, a Ty nie chcesz brać w tym udziału, albo szukasz Boga, prawdy lud masz mnóstwo pytań możesz do mnie napisać. Chętnie odpowiem, jak mi się udało wyjść z moich problemów i odnaleźć odpowiedzi na moje pytania.
pewnie jest dodatkowa planeta, tylko co z tego. troche to nie ma znaczenia.
Kiedyś spotkałem się z twierdzeniem Carla Sagana, że "Kosmos to wszystko co istnieje, istniało lub będzie istnieć". Fizyk Steven Weinberg przekonuje, że "na ile jesteśmy zdolni do odkrywania praw w przyrodzie, są one bezosobowe, bez żadnych śladów boskiego planu czy wyjątkowego statusu człowieka" (S. Weinberg, Facing up...,dz. cyt.,s.X).
    Mam zamiar wykazać, że takie twierdzenia są niezgodne z faktami. Ale tak naprawdę chciałbym odpowiedzieć na wyzwanie biologa E.O Wilsona, który stwierdził, że "gdyby udało się znaleźć jakiekolwiek pozytywne dowody świadczące o działaniu sił nadnaturalnych, (...) byłoby to największe odkrycie wszech-czasów" (Cyt. za: Steve Paulson, Religious Belief Itself Is an Adaptation, Salon.com,21 marca 2006).
    W ostatnich dekadach, dzięki jednemu z najbardziej spektakularnych osiągnięć fizyki i astronomii, taki dowód został znaleziony.
    Ku zadziwiającemu potwierdzeniu tego, co napisane jest w Księdze Rodzaju, iż nasz świat został stworzony przez "Super Byt", jakim dla ludzi religijnych jest Bóg, współcześni uczeni odkryli, że wszechświat powstał z pierwotnej eksplozji energii i światła.
Nie tylko świat nasz miał początek w czasie i przestrzeni, ale początek  wszechświata był również początkiem dla czasu i przestrzeni.
Nasz czas i nasza przestrzeń nie istniały przed powstaniem wszechświata.
Jeśli zatem przyjmie się, że wszystko, co ma początek, ma również przyczynę, to świat materialny ma niematerialną, nadnaturalną przyczynę.
Ta nadnaturalna przyczyna dała istnienie wszechświatu bez użycia praw fizyki.
   Powstanie świata było cudem i to w całkiem dosłownym znaczeniu tego słowa.
O jego stwórcy wiadomo, że jest istotą duchową i wieczną, twórczą i potężną ponad wszelkie pojmowanie.
   To myśl a nie materia, była na początku.
Z pomocą nauki i logicznego rozumowania wszystko to można racjonalnie wyjaśnić.
    A wszystko zaczęło się jakieś sto lat temu, gdy uczeni zaczęli zastanawiać się nad tym, jak wykazać, że wszechświat ma początek.
   Nie chodziło im tylko o początek naszej planety czy galaktyki, ale o genezę powstania wszelkiej materii.
Przyczynkiem do takich poszukiwań było drugie prawo termodynamiki, jedno z najbardziej uniwersalnych praw fizyki, które właśnie wskazuje na istnienie takiego początku.
    Prawo to mówi po prostu, że rzeczy pozostawione same sobie, rozpadają się.
Widzimy to wszędzie wokół siebie: drogi i budynki niszczeją i rozpadają się, ludzie starzeją się i umierają, metale rdzewieją, tkaniny się ścierają, a skały i brzegi morskie doznają erozji.
Jeśli ktoś nie uczył się fizyki, mógłby pomyśleć, że w takim razie drugiemu prawu termodynamiki zaprzecza fakt, iż ludzie budują nowe drogi i budynki, ale tak nie jest.
Materiały i siła są używane w procesie budowania, a dodatkowych środków i energii wymaga utrzymanie tych dróg i budowli, zatem nawet tu dochodzi z czasem do rozpadu czy niszczenia.
Uczeni używają pojęcia entropii jako miary nieuporządkowania, a drugie prawo termodynamiki mówi nam, że całkowita entropia we wszechświecie ciągle rośnie.
     To prawo pociąga za sobą zaskakujące implikacje.
Weźmy przykład Słońce. Z biegiem czasu wyczerpują się zasoby jego paliwa, zatem w końcu straci ono swoje ciepło i stanie się zimne.
Oznacza to więc, że w pewnym momencie płomienie Słońca musiały zostać rozpalone. Słońce i inne gwiazdy nie płoną od zawsze. One także stopniowo się wypalają, z czego wynikałoby, że kiedyś zostały zapalone.
Jak to ujął wielki angielski astronom Arthur Eddington, jeśli porównamy wszechświat do zegara, to fakt, iż sprężyna zegara nieustannie rozwija się, odmierzając chwile, sugeruje, że był czas, gdy była całkiem nakręcona.
Wszechświat powstał z pełnym zasobem energii, który to zasób odtąd nieustannie jest zużywany.
Wiadomo to od XVIII wieku, ale uczeni nie wiedzieli, co z tym faktem zrobić.
    Na początku XX wieku Albert Einstein opublikował swoje równania ogólnej teorii względności, a holenderski astronom Willem de Sitter znalazł ich rozwiązanie, które przewiduje rozszerzanie się wszechświata.
To także bardzo istotne wnioskowanie, bo jeśli kosmos się rozszerza, a galaktyki oddalają się od siebie, oznacza to, że kiedyś w przeszłości były bliżej siebie.
Jeśli wszechświat, odkąd istnieje, porusza się w różne strony jak po wybuchu, to oznacza, że kiedyś rzeczywiście musiało to się zacząć.
     Einstein nie zdawał sobie sprawy, że jego równania pośrednio dowodzą rozszerzania się wszechświata, był zakłopotany, gdy dowiedział się, jakie implikacje niesie jego sławna teoria.
Gdy rosyjski matematyk Alexander Friedmann próbował go to tego przekonać, Einstein starał się wykazać mu, że popełnia błąd. Jednak to Einstein był w błędzie.
Wielki fizyk sam przyznawał, że "irytowała" go idea rozszerzania się wszechświata. Posunął się nawet do wymyślenia nowej siły "antygrawitacji" oraz liczby zwanej stałą kosmologiczną, próbując w ten sposób dowieść, że nie było żadnego początku.
Później jednak Einstein przyznał się do błędu i nazwał stałą kosmologiczną największym błędem swojego życia.
Obecnie uczeni w oparciu o nowe dane zweryfikowali einsteinowską koncepcję stałej kosmologicznej. Nie stoi to jednak w sprzeczności z tym, co tu piszę: że Einstein wprowadził tę stałą bardziej po to, by unieważnić możliwe implikacje teorii względności na rzecz kreacjonizmu niż w celach czysto naukowych.
    W późnych latach dwudziestych XX wieku astronom Edwin Hubble, patrząc przez stu calowy teleskop w Obserwatorium Mount Wilson w Kalifornii, zauważył czerwienienie odległych mgławic wskazujące na to, że galaktyki szybko oddalają się od siebie. Liczba gwiazd uczestniczących w tym rozpadzie galaktyki sugeruje zadziwiającą rozległość wszechświata przekraczającą czyjekolwiek szacunki w tym względzie.
Niektóre galaktyki są odległe o miliony lat świetlnych. Wrażenie, które podzielało wielu ludzi, stałości czy niezmienności materii okazało się złudzeniem.
Hubble stwierdził, że planety i całe galaktyki oddalają się od siebie z fantastyczna prędkością. Co więcej, cała przestrzeń zdaje się rosnąć.
Wszechświat nie zajmuje stopniowo już istniejącej przestrzeni, bo przecież zawiera w sobie całą przestrzeń, która istnieje.
Trudno w to uwierzyć, ale przestrzeń powiększa się wraz ze wszechświatem.
Odkrycie Hubble'a, potwierdzone następnie przez kolejne, wywołały wielkie poruszenie w świecie naukowym.
     Uczeni nagle zdali sobie sprawę, że galaktyki nie pędzą coraz dalej z powodu jakiejś tajemniczej siły, która popycha je coraz dalej od siebie. Oddalają się od siebie, bo zostały kiedyś rozrzucone, w momencie pierwotnej eksplozji, która ukonstytuowała materię.
    Gdy próbujemy dociec przeszłości galaktyk, wydaje się, że miały one wspólny początek mniej więcej 14 miliardów lat temu.
Naukowcy wyobrażają sobie moment, w którym cały wszechświat był ściśnięty w jednym punkcie o nieskończonej gęstości.
Cały świat był mniejszy od jednego atomu.
     Następnie w wyniku jednej kosmicznej eksplozji - Wielkiego Wybuchu - powstał świat, który teraz zamieszkujemy. "Wszechświat był wypełniony światłem" pisze noblista Steven Weinberg, i dalej w swoich "Pierwsze trzy minuty" (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1980): "Na początku był wybuch. Nie był on podobny do tych często występujących na Ziemi eksplozji, która z określonego centrum rozprzestrzenia się na zewnątrz, pochłaniając coraz bardziej swoje otoczenie, lecz wypełnił sobą całą przestrzeń (...) Całość nieskończonego Wszechświata, albo też całość skończonego Wszechświata, który zakrzywia się w sobie jak powierzchnia kuli".
    W gruncie rzeczy "to właśnie światło stanowiło wtedy dominujący jego składnik". Temperatura wynosiła około sto trylionów stopni Celsjusza. Następnie w procesie, który Weinberg żywo opisuje w swoich "Trzech pierwszych minutach", pierwsze protony i neutrony uformowały atomy.
Gdy powstała materia, siły grawitacji zaczęły ją ściągać, tworząc galaktyki, a potem gwiazdy. W końcu powstały cięższe elementy, jak tlen, węgiel czy żelazo, które wyprodukowały gwiazdy, by po miliardach lat umożliwić powstanie naszego układu słonecznego i naszej planety.
    Może to brzmi jak szaleństwo, ale nasza ziemska egzystencja, a właściwie materia, z której są zbudowane nasze ciała, zawdzięcza soje istnienie "wydarzeniu stworzenia" sprzed około 14 miliardów lat.
    Tak więc hipoteza o rozszerzającym się kosmosie jest spójna nie tylko z drugim prawem termodynamiki, ale także z teorią względności Einsteina. Hubble odkrył, że im dalej galaktyka jest od nas, tym szybciej się oddala.
Teraz nazywa się to prawem Hubble'a i jest potwierdzeniem przewidywania wyprowadzonego z teorii Einsteina.
Koncepcja rozszerzającego się wszechświata daje także rozwiązanie zagadki dręczącej naukowców od dziesięcioleci: dlaczego galaktyki pozostają od siebie odległe?  Dlaczego siła grawitacji nie przyciąga ich ku sobie?
    Dzieje się tak, ponieważ w pierwotnym wybuchu zostały one wyrzucone z ogromną siłą, która ciągle popycha je coraz dalej od siebie. Astronom John Barrow nazywa odkrycie Hubble'a "największym odkryciem dwudziestowiecznej nauki" (John D. Barrow, "Początek Wszechświata", CIS-Oficyna Wydawnicza MOST, Warszawa 1995, s.20).
   Mimo wszystko wielu uczonych wydaje się zakłopotanych koncepcją Wielkiego Wybuchu.
Robert Jastrow przywołuje liczne tego przykłady w swojej książce God and Astronomers (Bóg i astronomowie).
Astronom Arthur Eddington nazwał tę teorię "niedorzeczną, niewiarygodną, odrażającą".
Fizyk Philip Morrison z politechniki MIT wyznaje: "Uznanie teorii Wielkiego Wybuchu jest dla mnie trudne. Wolałbym ją odrzucić".
Allan Sandage z Laboratorium Carnegie stwierdził, że "to wniosek na tyle dziwny", że "to nie może być prawda".
Tak jak kiedyś Einstein, tak teraz wybitni uczeni zaczęli budować teorie, które wyeliminowałyby potrzebę jakiegoś początku. Pracują z wysiłkiem, by znaleźć naukowe wyjaśnienie, dlaczego świat miałby istnieć od zawsze.
   Jastrow twierdzi, że zakłopotanie kilku czołowych uczonych koncepcją Wielkiego Wybuchu wynika z tego, że gdyby okazała się prawdziwa, implikowałaby istnienie  jakiegoś "momentu stworzenia", kiedy to wszystko - wszechświat i rządzące nim prawa - zaczęło istnieć.
Ważne jest, by zrozumieć, że przed Wielkim Wybuchem nie było żadnych praw fizyki. W zasadzie nie da się ich stosować do wyjaśnienia faktu Wielkiego Wybuchu, bo to w jego wyniku prawa fizyki zaczęły obowiązywać.
    Prawa odkrywane przez naukę to niejako gramatyka, która wyjaśnia porządek i wzajemne relacje obiektów we wszechświecie. Podobnie jak gramatyka, która nie istnieje poza zasobem słów i zdań, których, których funkcjonowanie opisuje, tak prawa fizyczne nie istnieją poza wszechświatem składającym się z przedmiotów, których relacje opisują.
    Naukowcy nazywają ten początkowy moment istnienia wszechświata "osobliwością". To wyjściowy punkt, w którym nie działa ani czas, ani przestrzeń, ani prawa fizyki.
Nauka nie może nam nic powiedzieć o tym, co było przedtem, tym bardziej, że pojęcie "przedtem" nie ma tu sensu, bo sam czas nie istniał "przed" osobliwością.
Były takie czasy, gdy jeszcze nie było czasu.
Jastrow sugeruje, że podobne koncepcje, graniczące z metafizyką, powodują u naukowców złe samopoczucie.
Jeśli wszechświat powstał poza prawami fizyki, to jego pochodzenie spełnia podstawową definicję cudu, a samo to pojęcie wywołuje w uczonych strach, przeważnie u ateistów.
    Można sobie wyobrazić ulgę, jakiej doznali ci badacze, gdy astronomowie Herman Bondi, Thomas Gold i Fred Hoyle przedstawili teorię znaną jako teoria stanu stacjonarnego wszechświata. Głosiła ona, że wszechświat był od początku nieskończony.
Zasadniczo Bondi, Gold, i Hoyle stawiali hipotezę, że wraz ze zużywaniem się energii w czasie nowa energia i nowa materia są w jakiś sposób tworzone w przestrzeni między galaktycznej.
Stąd mimo entropii i drugiego prawa termodynamiki wszystko pozostaje w równowadze i trzyma pion, więc możliwe, że wszechświat istniał od zawsze podobnie jak czas i przestrzeń, które są odwieczne.
    Teoria stanu stacjonarnego szybko zdobyła popularność i stała się ulubionym wyjaśnieniem istnienia wszechświata wśród uczonych w Europie i Ameryce.
Jeszcze w 1959 roku dwie trzecie astronomów i fizyków opowiadało się za nią (zob. Stephen Brush, How Cosmology Became a Science, "Scientific American" 1992, nr 8).
    W pewnym sensie teoria stanu stacjonarnego została zbudowana na bardzo starych podstawach. Wizja przedwiecznego wszechświata pojawiła się od czasów starożytnych Greków. Greccy myśliciele dysponowali szerokim wachlarzem idei wyjaśniającym istnienie świata, ale zasadniczo byli zgodni co do tego, że coś nie może powstać z niczego: Ex nihilo, nihil - "Z niczego nic nie powstaje". Potrzeba materii by ukształtować materię. Zatem jeśli świat nie wziął się "z powietrza", to pewnie zawsze był. Materia jest wieczna.
Odkrycia Newtona w XVIII wieku zasadniczo przemawiały za koncepcją odwiecznego wszechświata. Według Newtona przestrzeń to trójwymiarowy układ rozciągający się w nieskończoność we wszystkich kierunkach, zaś czas jest jednym wymiarem ciągnącym się nieskończenie w kierunku przyszłości i przeszłości.
Teoria stanu stacjonarnego chciała więc potwierdzić koncepcję świata odwiecznego, będąc jednocześnie alternatywą dla teorii Wielkiego Wybuchu.
    Implikacje teorii stanu stacjonarnego były w dużej mierze ateistyczne, co jej wyznawcy otwarcie przyznawali. Jeśli wszechświat istniał zawsze, to nikt nie musiał go stwarzać. Po prostu zawsze był.
Sam Newton starał się takiej implikacji uniknąć. Choć wszechświat mógł działać zgodnie z prawami mechaniki, które być może są odwieczne, Newton twierdził, że istnieje zewnętrzny wobec niego stwórca tychże praw, na pewno nie mechaniczny, ale mający naturę niematerialną, żyjący, inteligentny i wszechobecny (cyt. za: Morris Kline, Mathematics in Western Culture, Oxford University Press, New York 1953, s.260).
    Na początku XX wieku większość uczonych widziała w rozumowaniu Newtona swoistą autodeklarację człowieka religijnego, którego przerasta uznanie znaczenia odkrytych przez niego praw. Konsensus naukowy skłaniał się ku pozycji Pierre - Simona Laplace'a, który zapytany przez Napoleona, gdzie w jego teorii powstania planet jest miejsce na Boga, miał odpowiedzieć: "Nie potrzebuję tej hipotezy".
Teoria stanu stacjonarnego dla wielu naukowców ma tę zaletę, że pozwala obejść się bez hipotezy Boga.
    W latach sześćdziesiątych XX wieku  teoria stanu stacjonarnego jednak upadła ku rozpaczy ateistów po tym jak dwóch inżynierów radiowych, Arno Penzians i Robert Wilson, pracujących w laboratoriach Bella zaobserwowało dziwne promieniowanie z przestrzeni.
Nie pochodziło ono z żadnego konkretnego kierunku, ale rozchodziło się równomiernie ze wszystkich kierunków. Wyglądało na to, że pochodzi wprost z samego wszechświata. To promieniowanie możemy zaobserwować i usłyszeć na starych, analogowych odbiornikach telewizyjnych, gdy nie odbieramy żadnego kanału TV; widzimy wtedy na ekranie i słyszymy z głośnika szum radiowy dochodzący do nas z dalekiego kosmosu jako ciągnące się echo Wielkiego Wybuchu z przed 13, 7 miliardów lat.
    Penzians i Wilson szybko się dowiedzieli, że istnienie takiego promieniowania przewidywali uczeni.
Jeśli początkiem wszechświata rzeczywiście była pojedyncza eksplozja sprzed 14 miliardów lat, to promieniowanie po tym wielkim błysku światła i energii powinno jeszcze być zauważalne.
Promieniowanie to, jak się spodziewano, powinno mieć temperaturę w okolicach kilku stopni powyżej zera absolutnego (powyżej około -273 stopni Celsjusza).
    Promieniowanie Penziasa i Wilsona miało nieco niższą temperaturę. Ku swojemu zaskoczeniu zdali sobie sprawę, że zupełnie niespodziewanie usłyszeli widmowy szept docierający z samego momentu stworzenia.
    Liczne inne odkrycia, w tym także dane pochodzące z wystrzelonego przez NASA satelity COBE (Cosmic Background Explorer), potwierdziły istnienie pierwotnego promieniowania tła.
W oparciu o teorię Wielkiego Wybuchu uczeni sa wstanie ustalić, ile wodoru, litu, deuteru i helu powinno być zgromadzone we wszechświecie.
Przewidywania te znacząco pokrywają się z szacowanymi dziś rzeczywistymi zasobami tych pierwiastków.
W 1970 roku fizyk Stephen Hawking i matematyk Roger Penrose napisali słynny artykuł, w którym dowiedli w oparciu o ogólną teorię względności oraz ilość materii we wszechświecie, że wszechświat musiał mieć początek.
Jak pisze Hawking w "Krótkiej historii czasu": "osobliwość typu wielkiego wybuchu musiała mieć miejsce".
Astronom Martin Rees zauważa, że różne ciągi dowodowe połączyły się teraz tak, że zafałszowują teorię stanu stacjonarnego i przemawiają za Wielkim Wybuchem (M. Rees, "Tylko sześć liczb", CiS, Warszawa 2006, s.24).
    Pismo Święte mówi: "Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię" (Rdz 1,1).  Biblia jako jedyna wśród starożytnych pism mówi o absolutnym początku. W buddyzmie, jak dowiadujemy się od Dalajlam, dominuje pogląd "o istnieniu niezliczonych systemów światów (...) połączony z wyobrażeniem ich bezustannego przechodzenia ze stanu powstania do rozpadu" (Jego Świątobliwość Dalajlama, "Wszechświat w atomie: gdy nauka spotyka się z duchowością", Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2006, s.71).
Biblia mówi także jednoznacznie o skończoności czasu, inaczej niż hinduizm i buddyzm, które widzą kręgi czasu nieskończenie ciągnące się w nieokreśloną przeszłość. Grecy i Rzymianie, podobnie jak inne kultury antyczne, wierzyli w wieczność historii. Jak zauważa Leon Kass w swoim studium o Księdze Rodzaju, autor biblijny nie miał potrzeby wkraczania na ten obszar. Mógł zacząć historię od ogrodu Eden, a samo stworzenie mógł pominąć (L. Kass, The Beginning of Wisdom: Reading Genesis, Free Press, New York 2003, s.26).
Zamiast tego tekst biblijny bezczelnie upiera się, że wszechświat powstał w konkretnym punkcie czasu jako akt wolnej kreacji dokonany przez istniejącą już wcześniej nadnaturalną istotę.
    W tym miejscu istotne jest wyjaśnienie pewnego często spotykanego nieporozumienia. Wielu nierozumnych ludzi zdaje się myśleć, że prawowierni chrześcijanie wierzą w stworzenie wszechświata i Ziemi dosłownie w ciągu sześciu kalendarzowych dni. W tekście biblijnym zostało jednak użyte słowo, które po hebrajsku znaczy zarówno dzień, jak i porę roku czy epokę. Czytamy poza tym u św. Piotra: "Jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień" (2 P 3,8).
Od wczesnych dni chrześcijaństwa największe autorytety Kościoła od Ireneusza po Orygenesa i Augustyna dawały metaforyczną interpretację "dni", o których mowa w Księdze Rodzaju. Większość chrześcijan tradycyjnych wyznań nie ma problemu z opowieścią o stworzeniu, które mogło trwać miliony czy nawet miliardy lat.
   Trzeba przy tym pamiętać, że zarówno żydzi, jak i chrześcijanie, zawsze wierzyli nie tylko w to, że to Bóg stworzył świat, ale też w to, że "zrobił" go z niczego: "na początku było Słowo" (J 1,1). W ten sposób Biblia sugeruje, że wszechświat został powołany do istnienia słowem, dosłownie - wypowiedziany (Paul Davies, "Plan Stwórcy. Naukowe podstawy racjonalnej wizji świata", ZNAK, Kraków 1996, s.124).
Przez niemal dwa tysiące lat nie było w tym racjonalnego sensu. Doświadczamy czasu i przestrzeni w taki sposób, że nie możemy sobie wyobrazić ich początku ani końca.
W większości religii mity o stworzeniu mówią o bogach, którzy kształtują świat z czegoś, co już istnieje. Logika wydaje się być po stronie starożytnych Greków i sformułowanej przez nich zasady: Ex nihilo, nihil.
Dziś jednak współczesna nauka  mówi, że autor biblijny miał rację. Wszechświat rzeczywiście powstał z niczego. A jak powstał? Nie wiemy i może nigdy się nie dowiemy, bo stwórca zastosował procesy, które nie działają nigdzie we wszechświecie.
    Jeszcze bardziej zadziwia fakt, że żydzi i chrześcijanie od bardzo dawna utrzymują, że Bóg stworzył czas i przestrzeń wraz ze stworzeniem wszechświata. Święty Augustyn, ojciec Kościoła, zapytany, dlaczego Bóg tak długo siedział bezczynnie, zanim zdecydował o stworzeniu wszechświata odpowiada, że to pytanie jest bez sensu. Nie było czasu przed stworzeniem, pisze Augustyn, bo to właśnie stworzenie świata przyniosło także powołanie do istnienia samego czasu.
Nowoczesna fizyka potwierdza starożytne wyobrażenia Augustyna, żydów i chrześcijan.
To na tyle.
Mądrym dość.
cosmi sie wydaje ze cały ten kosmos planety gwiazdy przestrzen to tylko budulec czegos o wiele większego ale za mali jestesmy aby to dostrzec
Boga nie ma tępe katole ogarnijcie to 
To teraz juz wiemy czemu jak jesteś pijany i upadasz to patrzysz w niebo....chcesz więcej😁
FILM JEST OPRACOWANY DLA IDIOTÓW ZAMIESZKUJĄCYCH PLANETE " ZIEMIA" "ŚMIESZNE ALE PRAWDZIWA" TAK SIĘ WYPOWIADA PODCHMIELONA KOBIETA 300 TYSIĘCY PÓLITRÓWEK  PEWNIE MĘZA MIAŁA ALKOCHOLIKA
Ciekawe to wszystko , chcialbym jeszcze za mojego zycia sie dowiedziec jak to wszystko sie zaczelo i w jakim celu,  to troche przerazające , od tak się wzięły  planety , galaktyki. A wszechświat?  ciekawe co jest na samym krańcu wszechświata? Może inny wszechświat , taki którego sobie nie wyobrażamy? A może odpowiedź na to wszystko? Skąś to wszystko musiało się wziąć ,  może jesteśmy jakimś królikiem doświadczalnym obcych? zycie ... a smierć? co dalej? ciemnośc? w koncu przed narodzinami tez nie zylismy?hehe , brzmi to wszystko jak bajka
wulgaryzmy? sory ale jak tu nie pisac skoro jestesmy wszyscy ludzmi a jak sie traktujemy? juz nie mowiac o narodzie ,jednosci gdzie kazdy powinien patrzec na drugiego człowieka ja na brata , wiem ze dla wielu teraz to co pisze to jest dopiero kosmos ale taka prawda tu trzeba zrobic najpierw porzadek na ziemi a dopiero pozniej w chmury patrzec inaczej kiepsko ta nasza tzw cywilizacje widze
Podobało się to wam, jak nie zerknij tu

Dane:
Wszechświat - Najdziwniejsze rzeczy Lektor PL - TYTUŁ
41m 48s - CZAS
816 - OCENA
644813 - ZAINTERESOWANIE.
WASZA OCENA:

Oceńcie sami jak duży jest kosmos.